Książki od wydawnictwa „Ze słownikiem” – recenzja

„Nareszcie!” — to pomyślałem, gdy zobaczyłem w księgarni książki wydawnictwa „Ze słownikiem”. Dlaczego? Co wydarzyło się później?

6187758941_4eff92bd0b_c

Wydawnictwo „Ze słownikiem” wydaje książki w obcych językach. W książce, oprócz treści lektury, na każdej stronie znajdziemy słowniczek z wybranymi słowami ze strony. Przed treścią powieści mamy spis najczęstszych słów w książce (z tłumaczeniami), natomiast na samym końcu mamy listę wszystkich słów znajdujących się w treści. Wow! Przykładowa strona wygląda jak poniżej. Kto wie jaka ta książka?

IMG_20210311_175943

Kto spojrzał na samą górę zdjęcia, to już wie. Ta książka to „Wielki Gatsby” po hiszpańsku. Oprócz niego, kupiłem sobie „W 80 dni dookoła świata” po hiszpańsku oraz „Mistrza i Małgorzatę” po rosyjsku. Na zdjęciu możemy zobaczyć pogrubione wyrazy — to te, które zostały przetłumaczone na marginesie strony.

Dlaczego pomyślałem „Nareszcie!”, gdy zobaczyłem te książki? Ponieważ kupienie książek w obcych językach w wersjach dla uczących się nie jest proste. Po angielsku one istnieją, tak, widziałem gdzieś, kiedyś. Widziałem też książki napisane specjalnie do nauki, to też jest całkiem wporzo. Tutaj natomiast mamy klasyki, napisane dla native speakerów, i to w wielu językach: angielski, niemiecki, hiszpański, włoski, rosyjski, francuski. Lektury na różnych poziomach. Dzieła można kupić w księgarniach, ja akurat chciałem kupić przez stronę wydawnictwa, ale oni kierują tam na stronę Empiku. Więc kupiłem w Empiku — akurat była promocja, więc doskonale.

Rozpocząłem od „Gatsby’ego” i przeczytałem dopiero półtora rozdziału, ale już mam bardzo mocną opinię — stąd artykuł. Zacznijmy od pozytywów. Wydawca zadbał o uczących się wielu języków. Możemy nawet te same książki kupić w kilku językach. Wielkim plusem jest to, że te książki w ogóle istnieją. Czytanie książek to efektywna metoda nauki, jeśli rozumiemy co czytamy. Drugi plus to słownik ze wszystkimi słowami pojawiającymi się w książce. Nawet jeśli na stronie słówko nie jest wyjaśnione, to można sobie zajrzeć na listę na samym końcu.

Minusy? Tu będzie grubo. Produkt jest, niestety, niedopracowany.

  • Treść książki jest niezgodna z oryginałem. Ewidentnie tekst został wzięty z jakiegoś pdf–a. A pdf ten ewidentnie został stworzony przez system CRS czyli tak, że komputer dostał skan książki, przeczytał i skonwertował na tekst. Poprawek do tego automatycznego przeczytania albo nie wprowadzono, albo wprowadzono ich za mało. Tekst jest pełen błędów. Mamy błędy interpunkcyjne — czasem nie wiem kiedy kończy się wypowiedź bohatera, a kiedy zaczynają słowa narratora. Mamy braki akcentów. W hiszpańskim to ważne, bo słowa zmieniają znaczenie przez niepostawienie akcentu nad literą. Szczytem są pomylone słowa. Znalazłem tylko jedno, ale ten błąd powtarza się przez wiele stron: habla zamiast había. To zupełnie inne słowa! A książka jest dla uczących się. Jak ktoś ma się nauczyć, jeśli uczy się ze źródła z błędami?! A być może pomylonych słów jest więcej, tylko ja nie umiem ich rozpoznać, bo nie jestem ekspertem.
  • Niechlujność wydawcy widać też na filmiku promującym wydawnictwo na ich kanale na Youtubie. Mamy w nim wyraz najprostszych napisany przez rz
  • Dziwny wybór wyrazów do tłumaczenia. Na okładce jest napisane, że książka jest na poziomie B1–B2. Ja wiem, że jeśli jest się na takim poziomie, to korzystało się dotychczas z różnych źródeł i każda osoba ma inny zasób słownictwa. Ale niektóre tłumaczone słowa są podstawowe — np. „jedenaście” albo „dwieście”, „kuchnia”. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie bywało tak, że dużo trudniejsze słowa z tej samej strony… są nieprzetłumaczone.
  • Alfabetyczna kolejność wyrazów. Na każdej stronie mamy wszystkie trudne wyrazy z tej strony wypisane alfabetycznie. Nie jest to duży minus, można się do tego przyzwyczaić, ale jest to wg mnie niepotrzebne utrudnienie. Prościej by było, gdyby tłumaczenie pojawiało się na wysokości tego wyrazu w tekście. Byłoby mniej szukania. Na początku spowolniało mnie to ogromnie.
  • Nieadekwatność tłumaczeń. To bardzo duży minus. Po pierwsze, zazwyczaj przy wyrazie mamy więcej niż jedno tłumaczenie. Nie jest to bardzo złe, ale przeszkadza w zrozumieniu tekstu. O które słowo chodzi w tym konkretnym kontekście? Po drugie, czasem żadne z tłumaczeń nie pasuje do kontekstu… To jest absolutnie bez sensu! Dostaję tłumaczenie, które nawet nie tłumaczy. Kolejny dowód na to, że książka była przygotowywana bez dostatecznej dokładności.
  • Dość wysoka cena. Cena z okładki „Mistrza i Małgorzaty” to aż 90zł!

Cieszę się, że jest taka inicjatywa. Na pewno czytanie tych książek wyjdzie mi na plus. Szkoda, że nie są one tak dopracowane, jak by mogły być. Mam nadzieję, że przy kolejnych wydaniach zostanie włożone więcej pracy.

Skomentuj artykuł tutaj lub na Facebooku.

Zdjęcie pochodzi z flickr.com.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.