Jak praktykować mówienie w obcym języku? Jedną z możliwości jest aplikacja Lingbe, która bardzo dobrze wpasowuje się w czasy jednorazowych przygód i szybkich randek, będąc jednocześnie produktem nakierowanym całkowicie na naukę języka.
Co można osiągnąć za pomocą Lingbe?
Lingbe jest w stanie znaleźć ci osobę do wymiany językowej (partnera językowego). Robi to inaczej niż najbardziej znane aplikacje jak Tandem czy HelloTalk. Kontynuując porównanie do randek, Tandem jest jak Sympatia, a Lingbe jest jak Tinder. W sesjach ćwiczeń przechodzimy od razu do sedna, a po zakończeniu aktu możemy się do naszej przygody już więcej nie odzywać. Jest pod tym względem podobne do Free4Talk, które dotychczas było jedyną stroną, którą znałem, do sensownego poćwiczenia rozmowy w języku obcym z innymi ludźmi. Ponieważ Lingbe i Free4Talk mają dużo cech wspólnych, będę te dwie metody często porównywać.
Wydaje się, że autorzy Lingbe dobrze znają Free4Talk. Mam wrażenie, że żadna z wad Free4Talk nie istnieje w Lingbe. Wady Lingbe są zupełnie nowe. Dobre pomysły są w pewnej części nowe, a w pewnej zapożyczone. Z recyklingu pochodzi na pewno główna idea: wybierasz język i łączysz się z nieznajomymi ludźmi (wśród nich zarówno native speakerzy, jak i uczący się), by poćwiczyć mówienie w języku. Możesz też jako native speaker pomóc uczącym się twojego ojczystego języka.
Tandem jest jak Sympatia, a Lingbe jest jak Tinder. W sesjach ćwiczeń przechodzimy od razu do sedna, a po zakończeniu aktu możemy się do naszej przygody już więcej nie odzywać.
Możliwości połączenia się w celu nauki mamy następujące:
- połączenie się z uczącym się,
- połączenie się z native speakerem,
- połączenie się z rozmową grupową, w której mogą uczestniczyć jedni i drudzy.
Aby wziąć udział w rozmowie grupowej, dołączamy do jednej nich lub tworzymy nową. Mamy też możliwość pokazania się przez wystawienie ogłoszenia lub odpowiedź na cudze ogłoszenie. Można też pisać wiadomości prywatne: do twórców ogłoszeń lub do osób, z którymi wcześniej rozmawialiśmy.
Jako native speaker mamy możliwość pomocy przez rozmowę indywidualną lub grupową. Już po samym opisie możliwości widzimy, że Lingbe jest w porównaniu z Free4Talk dużo bardziej rozbudowane. We Free4Talk możemy jedynie tworzyć grupowe rozmowy — jako native speaker lub uczący się. Profili użytkowników wewnątrz samej aplikacji Free4Talk nie ma (używa ona kont Google’a do swojego działania).
Dlaczego jakikolwiek native speaker chciałby nam pomagać za darmo?
Polski i hiszpański mają (ogólnie w internecie) dobry stosunek liczby pomagających native speakerów do liczby potrzebujących pomocy. Ale z angielskim czy francuskim już nie jest tak pięknie. A co z rzadkimi językami jak Angika albo Beja, które też są przez Lingbe oferowane? Czy liczyłbyś na jakąkolwiek dostępność native speakera, jeśli chciałbyś się takiego języka nauczyć? Czy w aplikacji jest zarejestrowany jakikolwiek native speaker tych języków?
Twórcy Lingbe postanowili, że native speakerzy nie będą pomagać za darmo — będą pomagać za pieniądze. Dokładnie tak: za pomoc potrzebującym w Lingbe dostaniesz pieniądze. W walucie lingo. Co to za waluta? Lingo to waluta w Lingbe — jedna z dwóch. Za każdą minutę rozmowy indywidualnej jako native speaker dostajesz kilka lingo. Po co ci one? Ha! Są bardzo potrzebne. Żeby móc w ogóle poćwiczyć z native speakerem w Lingbe, musisz wydać lingo. Nie ma rozmawiania za darmo! Konsekwencją tych faktów jest to, że korzystać z pomocy native speakerów możesz tylko wtedy, jeśli sam pomagasz innym jako native speaker. Czy jest to inteligentny system? Uważam, że bardzo inteligentny.
Ogólnie, idea tej aplikacji wygląda świetnie i stąd byłem bardzo zainteresowany użyciem tego systemu. Kilka dni testów dały mi interesujące wyniki. Dowiedziałem się na przykład, że jeśli chcę otworzyć rozmowę grupową, w której będę uczestniczył jako native speaker, muszę zapłacić lingo. Dlaczego?! Dlaczego mam płacić za pomaganie? Podejrzewam, że przyczyną może być to, że taka rozmowa grupowa może być wykorzystana w celach marketingowych (np. można reklamować swoje lekcje prywatne). Ale przecież rozmowa indywidualna też może być tak wykorzystana. A jednak za rozmowę grupową płacisz, a za indywidualną dostajesz pieniądze. Nie dostrzegam w tym logiki.
Twórcy Lingbe postanowili, że native speakerzy nie będą pomagać za darmo — będą pomagać za pieniądze. Dokładnie tak: za pomoc potrzebującym w Lingbe dostaniesz pieniądze.
W aplikacji mamy też program lojalnościowy: każdy ma swój kod, który może rozdawać nowym użytkownikom i ci nowi użytkownicy mogą ten kod wpisać w aplikacji. Wtedy obie strony dostają trochę lingo. Znalazłem taki kod na Youtubie (było to banalne, bo każdy recenzujący Lingbe reklamował swój kod w opisie filmiku), wpisałem i dostałem 100 pieniążków. Wykorzystałem je na 10 minut rozmowy z native speakerem hiszpańskiego. Gdy pieniążki się skończyły, chciałem je zarobić przez pomoc w polskim. Ustawiłem swoją dostępność, poczekałem chwilę, poczekałem kilka chwil, poczekałem 20 minut… Niestety nikt nie chciał skorzystać. Spróbowałem innego dnia. Spróbowałem o innej porze dnia. Nic. W Lingbe nikt nie chce uczyć się polskiego. Oznacza to, że nie masz żadnej szansy na zarobienie pieniędzy, jeśli twój rodzimy język to polski.
Czyli cała część aplikacji, która opiera się o kontakt z native speakerem, jest zupełnie poza moim zasięgiem. Czy to sprawia, że korzystanie z Lingbe jest bez sensu? Na szczęście ludzi dobrej woli jest więcej. Dobroduszni twórcy Lingbe dają drugą możliwość zdobycia lingo: przez zapłacenie w złotówkach. Pakiet 100 lingo to 5zł, a pakiet 15000 lingo to 425zł. Biorąc największy pakiet (po najniższym kursie lingo) dostajemy 35 lingo za 1zł. Ja zapłaciłem 10 lingo za minutę rozmowy po hiszpańsku, ale z tego, co rozumiem, te ceny zmieniają się w czasie i zależą też od wybranego języka. Godzina rozmowy zatem kosztowałaby mnie 600 lingo czyli ok. 17zł. Czy to jest dobra cena? Na Italki lekcje zaczynają się od 20zł za godzinę, a lekcja jest prowadzona przez prawdopodobnie bardziej przygotowaną osobę. Ja wybrałbym Italki. Na Lingbe natomiast masz ten plus, że możesz spróbować się połączyć w każdym momencie dnia i to na tyle minut, ile chcesz.
Lingbe to państwo z dwiema oficjalnymi walutami.
Lingbe ma dwie waluty. Drugą walutą są pioruny. Piorunów nie da się zdobywać od innych ludzi. Codziennie aplikacja doładowuje nam pioruny za darmo, tak że każdy dzień zaczynamy z dziesięcioma piorunami. Pioruny wydaje się na poniższe działania:
- rozmowa z osobą również chcącą poćwiczyć ten sam język, co ty (ok. 8 minut rozmowy),
- utworzenie nowej rozmowy grupowej lub dołączenie do istniejącej,
- zamieszczenie ogłoszenia.
Zważając na to, że dzienna porcja 10 piorunów daje nam ok. 80 minut rozmowy prywatnej lub rozmowę grupową bez ograniczeń czasowych, podejrzewam, że piorunów na ogół nie będzie ci brakować. Jeśli komuś by ich brakowało, można dostać ich nieskończoność przez wykupienie konta „pro” (45zł miesięcznie). Ja nie skorzystam. Więcej niż 80 minut dziennie? Rozmowy z osobami, które się dopiero uczą? Nie polecam. Zdecydowanie bardziej polecam rozmowę z samym sobą. Słuchanie ludzi, którzy używają niepoprawnego języka, jest szkodliwe.
Właśnie z tego powodu w ogóle nie polecam rozmów z ludźmi, którzy nie używają języka dobrze. Według mnie Lingbe warto rozpatrzeć przede wszystkim w celu budowania relacji, sieci kontaktów, a nie pod względem językowym. Posiadanie takich kontaktów motywuje do nauki. Rozmowa z drugim człowiekiem jest miłą, dającą radość składową nauki języka. Jednak językowo to nie daje ci prawie nic. Często szkodzi.
Zdecydowanie bardziej polecam rozmowę z samym sobą. Słuchanie ludzi, którzy używają niepoprawnego języka, jest szkodliwe.
Zamieszczenie ogłoszenia jest funkcjonalnością, która wydaje się ciekawa, ale w efekcie taka nie jest. Odpowiedziałem na kilka ogłoszeń, w których ktoś szukał osoby do rozmowy, i nie dostałem żadnej odpowiedzi. Nikt się ze mną nie skontaktował. Natomiast fajnie się tworzyło kontakty przez rozmowy indywidualne z losową osobą. Po takiej rozmowie można dodać osobę do znajomych, pisać z nią wiadomości, a nawet wysyłać wiadomości głosowe! I to jest dla mnie najbardziej atrakcyjna część tej aplikacji. Mogę przetestować nowo poznaną osobę podczas kilkuminutowej rozmowy, a następnie mogę z nią kontynuować relację przez wiadomości tekstowe i głosowe. Te można wysyłać bez żadnych ograniczeń piorunami czy pieniążkami.
Żeby aplikacja była użyteczna, musi ona działać. W takim podstawowym, technicznym sensie.
Lingbe technicznie nie działa zbyt dobrze. Przy łączeniu z losową osobą połączenie się zrywa samo (choć napisane jest, że zrywa ją drugi rozmówca) lub trwa w nieskończoność. Większość moich prób połączenia się z kimś kończyło się niepowodzeniem. Rozmowę z native speakerem miałem tylko jedną i ona się udała. Tworzenie własnego pokoju też kilka razy mi się nie udało, a udało jeden raz. Pozostałe aspekty aplikacji technicznie działają, ale ciągłe zrywanie się połączenia jest tak denerwujące, że cały czas mam je w głowie. Muszę natomiast przyznać, że jakość dźwięku podczas rozmów jest fenomenalna.
Lingbe technicznie nie działa zbyt dobrze. Przy łączeniu z losową osobą połączenie się zrywa samo (choć napisane jest, że zrywa ją drugi rozmówca) lub trwa w nieskończoność. Muszę natomiast przyznać, że jakość dźwięku podczas rozmów jest fenomenalna.
Aplikacja bardzo fajnie zachęca do włączania się do rozmów. Możesz sam kilknąć i powiedzieć, że teraz chciałbyś porozmawiać po japońsku i jeśli inna osoba na świecie zrobi dokładnie to samo, to zostaniecie połączeni. Ale też każdy użytkownik dostaje ciągle (niedenerwujące!) powiadomienia od aplikacji, że teraz ktoś szuka osoby do rozmowy po japońsku i jeśli akurat masz ochotę, to kliknij. Myślę, że jest to efektywny sposób szukania rozmówców. Ale…
Ta aplikacja ma użytkowników po prostu mało. Mało, mało i jeszcze raz mało. Dlaczego nikt nie chce ze mną ćwiczyć polskiego? Bo użytkowników jest mało. Dlaczego chcąc poćwiczyć francuski, który jest jednym z najpopularniejszych języków świata, czasem nie mogę nikogo znaleźć? Bo użytkowników jest mało. Efekt jest taki, że aplikacja nie do końca się sprawdza. Do niszowych języków prawdopodobnie nie znajdziesz nikogo nigdy. Porównajmy z Free4Talk. Dla najpopularniejszych języków zawsze znajdziesz rozmówców. Do mniej popularnych znajdziesz ich bardzo często. Na przykład w momencie, gdy piszę ten artykuł, jest online na Free4Talk kilka osób praktykujących polski i mamy całą masę rozmówców wietnamskiego, hindi, indonezyjskiego i malajskiego.
Czy rozmowy na Lingbe są niezręczne?
Na Free4Talk jest dużo bardziej niezręcznie. Po pierwsze, wydaje mi się, że rozmowa w grupie na ogół jest bardziej niezręczna, ponieważ trudniej się uaktywnić. A na Free4Talk mamy rozmowy tylko grupowe, nie ma rozmów indywidualnych. W zamian na Free4Talk mamy rozmowy bez ograniczenia czasowego, z możliwością włączenia kamery i z native speakerami.
Lingbe bardzo dobrze załatwia temat niezręczności rozmów. Rozmowy indywidualne są podzielone na trzy etapy: 2 minuty na przedstawienie się, 5 minut na porozmawianie na temat, który aplikacja wybiera dla nas losowo, a następnie 1 minuta na pożegnanie się. Bardzo dobry pomysł i wykonanie.
W rozmowach grupowych mamy postać twórcy pokoju, który jest przez aplikację zachęcany do uaktywniania wszystkich rozmówców i do pilnowania, by rozmowa przebiegała w sposób przyjazny. Na koniec rozmowy twórca dostaje od pozostałych ocenę. A same pokoje mogą być tworzone na dwa sposoby: można wybrać temat rozmowy (tak jak na Free4Talk) lub można wybrać grę. Bo Lingbe proponuje kilka gier językowych, w które można zagrać z innymi. Wydaje się to ciekawą możliwością dla początkujących.
Na Free4Talk jest dużo bardziej niezręcznie. Lingbe bardzo dobrze załatwia temat niezręczności rozmów.
Ludzie w aplikacji są różni. Native speaker hiszpańskiego był wspaniały. Potem miałem okazję porozmawiać z Filipińczykiem, który jedynie mówił wyzwiska w moją stronę. Miałem okazję parę razy z sympatycznymi osobami odbyć prawdziwą praktykę języka. Ale kilka razy rozmawiałem też z osobami, które znały w języku tylko kilka słów i większość rozmowy odbyła się po angielsku (nuda!). Jeśli chodzi o rozmowy grupowe, to ludzie byli zdecydowanie normalni.
Lingbe czy Free4Talk?
- Na Lingbe dostęp do native speakerów jest utrudniony, na Free4Talk jest dużo prostszy.
- Na Free4Talk mamy dużo więcej ludzi, więcej języków, większą dostępność.
- Na Lingbe są dostępne rozmowy indywidualne i nie są one niezręczne.
- Lingbe sprawdza się lepiej, jeśli chcemy poświęcić praktyce dosłownie kilka minut. Na Free4Talk społeczność na ogół się zna i przypomina bardziej długie posiedzenie ze znajomymi.
- A jeśli chcemy poświęcić praktyce kilka minut, polecałbym jednak rozmowę samemu ze sobą. Łączy to dostępność i mnogość języków od Free4Talk z brakiem zobowiązania zapewnianego przez Lingbe.
- Free4Talk jest bardzo zmulone podczas włączania, ale jak już się włączy, to nie ma problemu z łącznością. Lingbe ma problemy z łącznością, a rozmowy są na ogół krótkie, więc po każdej rozmowie ryzykujesz, że przez kilka minut nie uda ci się z nikim połączyć.
- Na Lingbe kontakt prywatny z poznanymi osobami jest prostszy i przyjaźniejszy.
Jeśli ktoś chce poznać osoby uczące się, to Lingbe lub Tandem będzie dobrym wyborem. Jeśli ktoś chce porozmawiać z native speakerami, polecałbym Free4Talk lub Italki. Ja sam pozostanę przy rozmawianiu samemu ze sobą, by ćwiczyć mówienie oraz przy Italki, by ćwiczyć rozmowę. A czy Lingbe pozostawię na telefonie, czy usunę? Chyba pozostawię. Tylko jeszcze nie wiem po co.
Skomentuj artykuł tutaj lub na Facebooku.
Zdjęcie pochodzi z flickr.com.